Civilization 6 - recenzja i walka o prym w Europie
Sid Meier Civilization to jedna z moich ulubionych gier komputerowych, więc niełatwo mi być obiektywnym. Szósta część wprowadziła nieco zmian, co nieco podzieliło fanów.
Civilization to gra strategiczna, w której rozwijamy swoje imperium. Zaczynamy od wynalezienia koła, hodowli bydła i biegania z dzidą za barbarzyńcami, aby na końcu np. zbudować... bombę atomową lub polecieć w kosmos. Można tu odnieść zwycięstwo naukowe (pracując nad badaniami), religijne (nawracając inne narody), kulturowe (przez budowę cudów świata czy rozwój turystyki). Jednak dla mnie to działania militarne oraz dążenie do jak największego imperium dodawało najwięcej emocji. Zatem główny cel zazwyczaj stanowi zwycięstwo przez dominację.
Aby jak najlepiej oddać realizm Ziemi, pobrałem mapę świata w formie moda. W grze jest wbudowana mapa naszej planety, jednak cywilizacje rozlokowane są losowo. W przypadku moda, wybierając Polskę, faktycznie rozpoczynamy rozgrywkę w środkowo-wschodniej Europie (wiem, że Kraków nie leży nad morzem, aczkolwiek tam po prostu założyłem pierwsze miasto).
Już na pierwszy rzut oka widać, że w porównaniu z częścią piątą jest tu dużo bardziej kolorowo. Mi to nie przeszkadza, lecz wielu graczy twierdzi, że klimat nieco odpłynął. Z innych nowości wprowadzono ciekawy mechanizm wprowadzania doktryn, a także inną dyplomację z miastami-państwami, do których teraz wysyłamy emisariuszy. Moim zdaniem to uproszczenia korzystne dla nowych graczy, lecz również starzy wyjadacze nie powinni narzekać. To po prostu działa dobrze i wygodnie.
Podczas gry będziemy stale poznawać nowe ustroje i to od nas zależy, czy zostaniemy autokratą czy jednak przyjaznym ludowi demokratą. Bardzo ważne są stosunki z innymi nacjami, gdyż od tych decyzji zależy powodzenie w grze. W tym przypadku już na samym początku wykazałem się sprytem. Zauważyłem, że Niemcy rozbiły się na dwa tereny i zanim zdążyły się połączyć, ja utworzyłem sobie korytarz.
Jakby tego było mało odrzuciłem prośbę Fryderyka Barbarossy o otwarcie granic i tak odciąłem Frankfurt od kontaktu z drugim niemieckim landem. Fajny ruch, choć ma swoją wadę, gdyż ewentualna wojna będzie prowadzona na dwa fronty, chyba że... No właśnie! W dalszej części rozgrywki Wikingowie zaatakowali Aachen, a ja wziąłem się za Frankfurt i dokonaliśmy rozbioru Niemiec, a niech mają! Tutaj nie tylko patrzymy na swoją dyplomację, ale również stosunki z innymi.
Zanim jednak nastąpiła wojna, moim celem było utworzenie terytorium od morza do morza i udało się. I tak zasiedliłem dzisiejsze Włochy, poszerzając strefy wpływów. Droga morska do Afryki otwarta.
Jakby tego było mało, założyłem port nad Bałtykiem, co nie bardzo spodobało się Wikingom. Teoretycznie mogłem wziąć się za Wilno, ale niepodległość państw-miast daje wiele korzyści i nie warto ich atakować.
Podczas gry spotykamy wiele innych cywilzacji i nie sposób z każdym z nich utrzymać zgodnych stosunków. Niekiedy mogą nam wypowiedzieć wojnę, więc warto budować armię. Na początek świetnie sprawdzają się łucznicy, lecz dobrze również mieć machiny oblężnicze, które pozwolą przejmować wrogie miasta. Każda cywlizacja wyróżnia się czymś unikalnym, a Polacy mają husarię, która odpowiednio awansowana może czynić spustoszenie na mapie.
Najwięcej satysfakcji dało mi podbijanie nowych lądów. Szczególnie gdy rozwijamy żeglugę i docieramy w najdalsze zakątki globu. W innej rozgrywce udało mi się dotrzeć do Australii i prawie wysadzić Moskwę w powietrze. I gdy zdobyłem już uran (aby pozyskać surowiec, trzeba przejąć ląd, gdzie on się znajduje lub go kupić od innego gracza) i rozpocząłem pracę nad Projektem Manhattan, wróg odniósł zwycięstwo naukowe... Zatem dobrze mieć z góry ustalony plan, myśleć nad każdym ruchem i śledzić ranking.
Dużym atutem gry jest masa ciekawostek. Obok civilopedii, która zawiera wiele cennych wskazówek, pojawiają się cytaty wielkich ludzi wraz z odkryciem jakiejś nowej technologii. Ponadto podczas zabawy ciągle przygrywa absolutnie doskonała muzyka.
Chociaż Civilization zmieniła się graficznie, nadal wciąga na wiele godzin. Spędziłem z każdą częścią wiele nocy i tu syndrom jeszcze jednej tury jest nad wyraz widoczny. Zaraz wyłączę komputer, tylko zrekrutuję osadników, którzy wyruszą na wody oceanu lub skieruję czołgi pod granicę wroga, aby go trochę nastraszyć. A może Niemcy oddadzą mi swoje dobra luksusowe, widząc przewagę mojej armii? Możliwych do wykonania ruchów są tysiące!
Uwielbiam tę grę, choć nawet na mocnym sprzęcie niekiedy tury przeciwników trwają dosyć długo. Zależy to głównie od liczby graczy NPC oraz wielkości mapy, a ja lubię te duże. Można się też przyczepić, że niekiedy inne cywilzacje rozwijają się nielogicznie szybko i zdarza się, że z mieczem idziemy na strzelaninę. Jednak najczęściej wystarczy poczekać kilka tur, aby dogonić przeciwnika.
Grę mogę polecić absolutnie każdemu. To idealna pozycja dla miłośników strategii, a także najmłodszych graczy, którzy poznają tu nieco historii i geografii. To również świetna zabawa dla wszystkich entuzjastów jednostek wojskowych. Po zabawie z podstawową częścią można sięgnąć po dodatki z nowymi cywilizacjami. Ja jednak ciągle gram Polakami :)
Fantastyczna podróż przez wieki!
Mam nadzieję, że niebawem ujrzymy kolejną część.
Ocena ogólna: 9+/10