Przeprosiłem się z planszówkami

Rok temu zagrałem w swoją pierwszą planszówkę od jakichś 20 lat. Przez blisko dwie dekady ignorowałem ten rodzaj rozrywki. Czy warto było wrócić?

Mylne wyobrażenia

Zacznijmy od tego, że gry planszowe przestały być dla mnie atrakcyjne już w dzieciństwie, gdyż na polskim rynku było ich niewiele. Chińczyk był monotonny i się dłużył, a grzybobranie i inne produkcje dla dzieci szybko mnie nudziły. Nieco ciekawszy był dla mnie Eurobiznes i zawsze dosyć dobrze sobie z nim radziłem. Natomiast niedoścignionym wzorcem nadal są dla mnie szachy. Gra absolutnie ponadczasowa i bardzo rozbudowana, która stawia na logikę, inteligencję i opanowanie. Elementów tych brakowało wielu innym grom, które pojawiały się w latach 90.

Era wirtualnej rozrywki

Dostałem komputer, kupiłem PlayStation i nagle gry planszowe poszły w odstawkę. Nie stałem się jednak "Nolifem". Biegałem po boisku za piłką, łapałem chrabąszcze i świetnie bawiłem się z kolegami. Konsola i pecet były na dalszym planie, lecz planszówki na żadnym. Zostały wyparte przez produkcje, do których wielu z nas wraca nawet dziś w formie remasterów – Diablo 2 czy Heroes of Might and Magic 3. To jednak temat na kolejny wpis.

Powrót do lepszego świata

I tak grałem przez kolejne generacje, kupowałem nowe konsole i wzmacniałem komputer. Zupełnie przegapiłem czas rozwoju "gier bez prądu", co jednak ma swoje pozytywne strony. Nagle obudziłęm się w świecie pełnym dobrych, bardzo dobrych, a wręcz cudownych produkcji, w których się zakochałem. Nie sądziłem, że będę wolał pograć w Everdell przy stole zamiast w Halo na Xboxie.

Szeroki i zróżnicowany rynek planszówek sprawia, że producenci zmuszeni są tworzyć nie tylko ciekawe, ale również pięknie wykonane gry. Ponadto niektóre są tak rozbudowane, że samo zrozumienie instrukcji stanowi małe wyzwanie. Co mnie w świecie planszówek zaskoczyło, wiele gier posiada tryb... solo. Tak, można grać samemu ze sobą i bardzo dobrze się przy tym bawić. Nie brakuje również tytułów, które oferują rozgrywkę kooperacyjną i wspólne pokonywanie wirtualnych wrogów.

I gdy wydawało mi się, że planszówki skończyły się na Chińczyku, nagle się dowiedziałem, ża na Facebooku są duże grupy fanów, a na YouTube są kanały z recenzjami. Prawdopdobnie nadal byłbym nieświadomy rozwoju gier, gdyby nie moja żona, która trochę mnie wciągnęła w ten świat. Na początku byłem sceptycznie nastawiony, ale bardzo szybko się do nich przekonałem. Do tego stopnia, że nawet puszczam sobie muzykę, aby atmosfera podczas rozgrywki była lepsza ;)

Wśród moich ulubionych gier mogę wymienić Everdell ze wszystkimi dodatkami (tak, w planszówkach też mamy dodatki, ale o tym za chwilę), 7 Cudów Świata Pojedynek, Calico, Lamaland czy ostatni mój hit – Kartografowie. I tak w ciągu po roku kolekcja wygląda tak (choć to jeszcze nie wszystkie produkcje, część jest pożyczona):


I ktoś, kto zna się na planszówkach może zapytać, dlaczego wśród ulubionych produkcji nie wymieniłem bardzo cenionego Nemesis. Otóż po dwóch rozgrywkach, nadal nie do końca wszystko tu rozumiem. Figurki wyglądają przepięknie, jednak muszę jeszcze pooglądać przykładowe rozgrywki i dużo dokładniej przestudiować instrukcję.


Nemesis

Żeby nie było tak kolorowo

Te bardziej rozbudowane gry planszowe nie należą do najtańszych. Everdell wraz z dodatkami to wydatek (zapewne) około 600 zł, chociaż podstawowa wersja w cenie ok. 170 na początek jak najbardziej wystarczy. Nemesis kosztuje ponad 500 zł. Z rekordów to tyle. Cena zdecydowanej większośći gier oscyluje pomiędzy 80 a 150 zł. Ponadto gry nie są tak "przenośne" jak kiedyś. Pudła zazwyczaj są wielkie, gdyż obejmują wiele kart czy figurek, więc zabierając gry w goście czy na wakacje, czasem warto wziąć wielką torbę. Irytujące bywa również to, że niekiedy długo musimy czekać na polską wersję niektórych produkcji.

Jednak polecam zagłębić się w tym świecie i poszczególne produkcje zapewne tu zrecenzuję :)